W tym przypadku śmiało mogłabym zacytować słowa piosenki "Wsiąść do pociągu byle jakiego...". Nastały czasy, gdzie wszędzie przemieszczamy się samochodem, więc w ramach popołudniowej wycieczki zaplanowana została przejażdżka pociągiem. Nieważne dokąd, ważne żeby słyszeć stukot kół, gwizdek konduktora i dźwięk zamykających się na każdej stacji drzwi.
Miejscem docelowym okazał się Miechów, bo akurat taki pociąg zapowiedziano jako pierwszy. Pech chciał, że w ostatniej chwili zmieniono peron, z którego nasz pociąg miał odjechać. Jedyny peron jaki do tej pory znałam to Peron 5, skąd odjeżdżają pociągi do Warszawy, więc już z tego powodu czułam się tam jak "nietutejsza". Muszę jednak przyznać, że odnalezienie się na Dworcu Głównym w Krakowie było nie lada wyzwaniem - szczególnie, że nadawane przez megafon komunikaty przypominały słynną scenę z filmu "MIŚ", co nawet dla Polaka jest trudne do zrozumienia. Ciekawe jak odnajdują się tam obcokrajowcy?
Reasumując: przez chwilę czułam się jak Harry Potter szukający magicznego peronu 9 i 3/4 :-)
Muzyka w chmurach
Wyjście z tunelu na peron w Miechowie. Kasia, jej tata i wiatr we włosach jako pozostałość po przejeżdżającym pociągu.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
nie wiem czy wiar we wlosach czy ten synchron krokow lubie bardziej!
OdpowiedzUsuńgenialne ! super!
chyba jeden z moich ulubionych "wpisow" :)
a wypatrzona nutka.......... echhh :) brak słów :)
/bzikua
spontan kraków też okej :P
OdpowiedzUsuń/bzikua :P