.

wtorek, 31 stycznia 2012

Time to say goodbye



W niedzielę padł ostatni klaps na planie zdjęciowym, 30-dniowego projektu fotograficznego. I jak w każdym projekcie, tak i w tym nadszedł czas na podsumowanie.
Na początek chciałabym podziękować mojej córce Kasi - może kiedyś przeczyta te słowa  i zobaczy, jaka jestem z niej dumna. Gdyby nie ona, nie byłoby tego projektu. Nie zawsze było łatwo, bo Kasia niechętnie słucha poleceń, próśb i wbrew pozorom nie pozuje, jak to można było wywnioskować z naszych zdjęć. W pewnym sensie, bez pytania wpisałam ten projekt w jej rytm dnia ale zdarzały się jednak takie chwile, kiedy sama byłam zaskoczona jej chęcią współpracy.

Równie wielkie podziękowania należą się Wam wszystkim, którzy pomagaliście mi podejmować decyzje przy wyborze zdjęć, którzy komentowaliście na bieżąco moje poczynania i cały czas mnie wspieraliście. Dziękuję!

Co poszło dobrze, co poszło źle i czego nauczył mnie ten projekt
Nic nigdy nie jest idealne i tak też było tym razem. Czasami napotykałam różnego typu trudności, jednak zawsze starałam się je przezwyciężyć i dziś nie będę tu o nich pisać. Za to powiem, że bardzo się cieszę z tego, że udało mi się zrealizować również moje indywidualne cele, którymi trochę sama sobie podniosłam poprzeczkę. Dla przypomnienia:
  • pokazać życie w pełnym kolorze, na przekór jesienno-zimowej aurze – 97% moich zdjęć
  • zrealizować cały projekt w warunkach domowych (czytaj: w pomieszczeniach zamkniętych) – 100% moich zdjęć
  • nie zaliczyć ani jednego spóźnienia – frekwencja 100%
  • zinterpretować tematy na wesoło – sądząc po komentarzach na forum i na innych portalach, a także wszystkie inne zasłyszane, myślę że ten punkt również zaliczyłam, ale ocenę pozostawiam Wam
Reasumując:
Już po pierwszym zadaniu projektowym wiedziałam, że gdyby mnie tam nie było – ŻAŁOWAŁABYM. Cieszę się, że wzięłam udział w tym projekcie, bo dostarczył nam mnóstwo zabawy, pozwolił określić priorytety i w końcu, że nauczył mnie systematyczności oraz utwierdził w przekonaniu, że wszystko jest możliwe, nawet gdy wydaje się nam, że "doszliśmy do ściany". Teraz kiedy nie muszę robić już zdjęć, kiedy mogę się wyspać, kiedy mam chwilę oddechu, doceniam to co miałam jeszcze ponad 3 m-ce temu. Na zakończenie mała refleksja, jak w tym dowcipie:

Przychodzi Żyd do Rabina i prosi o radę:
Rebe, Rebe, pomóż mi. To moje życie takie ciężkie: mieszkam w niewielkiej chatce z żoną, czwórką dzieci, babcią, dziadkiem i jeszcze teściową. Już się zupełnie nie mieścimy w tej małej izdebce. Oj pomóż, mądry Rebe...
Na to Rabin powiada: Słyszałem, że masz w obórce kozę? ...
- Tak Rebe, mam jedną kozę, co daje mleko, którym karmię dzieci.
- To ją teraz sprowadź do domu - mówi Rabin.
Rebe, Rebe, co ty mówisz?... Ja, żona, czwórka dzieci, teściowa i jeszcze koza?... To jak ja teraz będę mieszkał? ...
Ale Rabin był nieubłagany - musisz wprowadzić sobie kozę do domu!!

Za parę tygodni Rabin spotyka Żyda i pyta się:
- A co tam Icek u Ciebie?
Oj Rebe. Teraz to już zupełnie nie da się żyć w domu. Ja, żona, czwórka dzieci, teściowa, dziadek i jeszcze teraz ta koza. To już nie jest życie.
Na to Rabin powiada:
- To zabierz kozę z powrotem do obórki.
Za niedługo Rabin ponownie spotyka Żyda i pyta się go: Jak tam Icek w Twoim domu?
- Oj, Rebe. Jakiś ty mądry! Jak my teraz mamy w domu dużo miejsca. Świetnie mieścimy się w tej izdebce - ja, żona, czwórka dzieci, teściowa i dziadek. Oj jakiś ty mądry, Rebe...

I tak samo jest z czasem - proponuję sprawdzić, żeby docenić.

2 komentarze :

  1. Tylko nie wynieś przypadkiem aparatu do obórki:/

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy4:04 PM

    najbardziej podoba mi się sekcja "co poszło dobrze, co poszło źle i czego nauczył mnie projekt"...pytanie tylko czemu nazwa taka skomplikowana zamiast napisać po prostu, zgodnie z wszelkimi znanymi nam strategiami, Lessons Learned Log ;)

    OdpowiedzUsuń