Byłam kiedyś w ZOO (a tak się chwalę), co prawda ostatnio ponad rok temu ale myślę, że niewiele się zmieniło w tej kwestii w ostatnim czasie.
No i z jednej strony to szkoda mi tych zwierząt, bo nie dość, że poupychane w klatkach, to jeszcze w zakresie obowiązków mają:
- przechadzanie się po wybiegu,
- ustawianie twarzą, z profilu i w innych dowolnych pozycjach, dogodnych dla zwiedzających,
- robienie głupich min (patrz małpy) i wszystkiego, żeby tylko klient był zadowolony,
a wszystko po to, że skoro ja za to płacę (i to niemało) to, żebym wyszła zadowolona.
Ale z drugiej strony to jakby się tak przyjrzeć mojej egzystencji na tym padole, to wcale nie mam lepiej:
- powierzchnia mojego mieszkania jest zdecydowania mniejsza chociażby od wybiegu lwa - powiecie, że to król zwierząt ale ja też jestem Lwem (patrz znak zodiaku) i nie mam żadnych przywilejów z tego tytułu,
- taki hipopotam, gruby całe życie i ani razu nie myślał o odchudzaniu, bo nie mieści się w ubrania albo nie usłyszał, że tusza źle wpływa na jego zdrowie. Ba! nawet wszyscy go podziwiają,
- ja muszę codziennie wychodzić do biura, a one tylko leżą i pachną (na swój sposób),
- zakres obowiązków mam podobny - uśmiechać się i dobrze wykonywać swoją pracę, bo mi za to płacą i żeby klient był zadowolony,
- ale z kolei, jedzenia już nikt nie podaje mi na talerzu, tylko sama muszę o nie zadbać.
Tych argumentów, mogłabym przytaczać bez liku i tak właściwie to zastanawiam się - kto ma gorzej one czy ja?
Kudłata... "bo w życiu są piękne tylko chwilę i dlatego czasami warto żyć"
OdpowiedzUsuń