Pamiętacie odpustowe cukierki, słodkie i kolorowe? A misie bezowe? Jednorazowe zabawki, balony napełniane helem i pukawki? A skoro mowa o kramach, to koniecznie musi być wata cukrowa.
Dziś krótka relacja z krótkiego pobytu na Emaus w Krakowie. Niestety nie umiem się tam odnaleźć, ale z przyjemnością sięgam pamięcią do odpustów z mojego dzieciństwa. Patrząc na dzisiejsze kramy można odnieść wrażenie, że w tej dziedzinie świat zatrzymał się w miejscu, ale popyt na odpustowe produkty jak był, tak jest nadal. Może jedynie więcej jest balonów, ale za to brak piłeczek w sreberkach z trocinami w środku. Muszę kiedyś zabrać moje dziecko na taki wiejski odpust, tam jednak folklor jest większy.
jakbym i ja widziała swoje dzieciństwo....
OdpowiedzUsuńchociaż i teraz takich straganów u nas przed odpustem mnóstwo,ale teraz omijam je wielkim krokiem....
Ale czasami warto "poświęcić sie" dla dziecka :)
UsuńDoskonale pamiętam takie miejsca z dzieciństwa :) I obwarzanki na szarym sznurku i bransoletki na gumce, piłeczki z kolorowych, błyszczących papierków... Takie kolorowe jarmarki, roześmiane i zawsze pełne niesamowitego czaru :0) Pozdrawiam - M.
OdpowiedzUsuńWłaśnie ten "czar" pamiętam najbardziej z dzieciństwa.
UsuńTaki kolorowy szał ma swój niepowtarzalny urok! Dorośli (a zwłaszcza rodzice) omijają nie raz łukiem szerokim ... chyba z obawy że co krok będzie przystanek i okrzyki: 'chcę!' lub 'kup mi!' ;))))
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi to tez pobyt nad morzem i spacer deptakiem wśród "krzyczących" atrakcji. Najchętniej omijałabym szerokim łukiem.
Usuń