Pojechałyśmy kiedyś na plener pod hasłem przewodnim "W poszukiwaniu maków" - niestety jak okiem sięgnąć wszędzie było zielono, ale nigdzie ani jednego żywego maczka. Aż tu nagle moje dziecko dostrzegło rosnącego pośród zboża jednego - jedynego maka, łypiącego na nas swoimi czerwonymi oczami. Zanim się obejrzałam już go nie było ...
Na szczęście innym razem (już bez Kasi) udało mi się znaleźć makowe pole, ale o tym wkrótce.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Pozdrawiam z Bodzowa o piątej (!)
OdpowiedzUsuńWiem gdzie pod Krakowem jest małe ale całe czerwone pole z makami:)
zapraszam do podglądnięcia alex-grafia-foto.blogspot.com