.

niedziela, 26 lutego 2012

Zimowe wyjście na Turbacz



Każdy kto mnie zna wie, że chodzenie bez celu nie jest moją domeną. "Bez celu" w znaczeniu spacerowanie, no chyba, że chcę coś zobaczyć, sfotografować, spotkać się itp. to wówczas zapominam o uprzedzeniach i ruszam przed siebie, osiągam cel i wracam (ani kroku więcej).
Tym razem postanowiłam pójść w góry, ja która po górach nie chodzę! Może dlatego, że wychowałam się w pewnym sensie w górach i zawsze ciągnęło mnie w inne części kraju. Zapakowałam plecak 17 kg (większość to sprzęt fotograficzny, a reszta ekwipunek do spania), wrzuciłam na plecy i ruszyłam w drogę. Więcej czasu zajęło mi dojechanie samochodem z Krakowa do punktu wyjścia, niż samo wyjście na Turbacz ale wybrałam sobie termin zmiany turnusów ferii zimowych.

Pomimo, iż tego dnia w Krakowie było 22 stopnie mrozu - Tak to było wtedy, gdy o mało nie udusiłam się w smogu!, to jak się później okazało - w górach była inwersja temperatur, czyli zdecydowanie cieplej niż na dole. A do tego cisza, biało i przepiękne widoki. Co prawda nie osiągnęłam takich rezultatów na zdjęciach jakie chciałabym, bo poległam technicznie - muszę się podszkolić. Poniżej kilka zdjęć z wyprawy.

Przed wschodem słońca
Wschód słońca
Po wschodzie słońca
Zimowe obozowisko na Turbaczu - nie tylko na pokaz! Podziwiam jego "mieszkańców".
 W drodze powrotnej

2 komentarze :

  1. Prosto do kalendarza! No więc, czy możesz w takim razie wyjaśnić jaki efekt chciałaś uzyskać i na czym polega techniczne "polegnięcie", bo patrząc na zdjęcia nie rozumiem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zachwycona, niesamowite kadry, piękne kolorki, patrzę i patrzę i napatrzeć się nie mogę:) Rewelacyjne fotografie:)

    OdpowiedzUsuń